sobota, 5 października 2013

Kryminały dobre, brytyjskie i z lekkim belgijskim akcentem.

Wczoraj, kiedy zaczynałem pisać wpis przeznaczony na wczoraj, stało się coś niespodziewanego. Akurat w telewizji trwała emisja kanału AleKino+. Trwały reklamy. Potem się skończyły. Nastał odcinek pewnego serialu, którego oglądanie było kiedyś rodzinną tradycją. Co wieczór, bodajże piątkowy, zbieraliśmy się przed ekranem telewizora, by wspólnie, w napięciu śledzić losy najróżniejszych bohaterów i jednego, niezawodnego detektywa. 
Domyślacie się już?
Chodzi bowiem, o, moim zdaniem, jeden z najlepszych seriali kryminalnych na podstawie książek jednej z najlepszych brytyjskich pisarek literatury kryminalnej.

Na postawie twórczości Agathy Christie:
Jakby ktoś nie znał wymowy to Poirot czyta się mniej-więcej "pu-ła-ro".
Przy okazji, to był odcinek o nazwie "Wielka Czwórka" (ang. 'The Big Four'). Ku mojemu przerażeniu, dotarłem do ponurej informacji, że to już ostatni sezon "Poirot", a od finałowego starcia zostały tylko dwa odcinki. A sam finał zostanie wyemitowany na początku 2014 roku. 
Może to nie tak znowu blisko, ale jako osoba mająca doświadczenie w oczekiwaniu na nowe odcinki Sherlocka BBC i Doctora Who, wiem że to minie szybciej niż by się chciało.

Wracając do Christie.

Z jej kryminałami mam do czynienia od lat. To były moje kolejne kroki w magicznym świecie literatury zaraz po "Harrym Potterze". (O nim wpis pojawi się wkrótce.) 
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego sięgnąłem po książki. Czy to dlatego, że oglądałem serial czy, ponieważ rodzice wetknęli mi w jeszcze małe rączki książkę. Nie pamiętam. Może i lepiej, bo dodaje to całej sytuacji pewnej magiczności. W końcu czemu nie zacząć czytać bez powodu? Patrząc na to szerszym kątem mam wrażenie, że to właśnie te książki obudziły we mnie swoistą fascynację brytyjskością i jej kulturalnymi aspektami. No i dzięki Christie dwudziestolecie międzywojenne w Wielkiej Brytanii stało się moim ulubionym okresem historycznym.
Jedna rzecz warta zauważenia to fakt, że serial, a przede wszystkim książki są ode mnie starsze o co najmniej siedem-osiem lat.

Miło zobaczyć zdjęcie jednego ze swoich ulubionych autorów.
Naprawdę.

Zerknąłem na Wikipedię, żeby zobaczyć listę książek pani Christie i policzyć ile przeczytałem lub których ekranizacje widziałem. Albo jedno i drugie.
Powiem tak - jestem w szoku. 
Pozycji znam 32, a z tego książek przeczytałem 26.
Dalej jestem w szoku. Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem udało mi się przeczytać tyle książek jednego autora. Serio. Jestem z siebie dumny.

Dobrze.
Znając jednak tak szeroko twórczość Agathy Christie utraciłem swoją wcześniejszą bezkrytyczność wobec niej. Tak, jest (w zasadzie, była) ona wybitna w tym co robiła. Nie zmienia to faktu, że łatwo widać schemat. To prawda, że czasem go zmieniała lub robiła na odwrót, ale wciąż przeważająca większość ma swój określony tok. Jak dla mnie, jej fabuły i zwroty akcji przypominają występ teatralny (nawet jeden nazywa się Tragedia w Trzech Aktach). Samej Christie czasem zdarzało się wplatać w morderstwa pewną absurdalność, którą potem ze swoją zwyczajną wyniosłością zwykł zauważać na ostatnich stronach Poirot. 

Uwaga! Spoilery dla potencjalnych czytelników, które mogą odnieść się do jednej lub więcej książek! 

#1. Kult miłości.
Dziwny to minus, nieprawdaż? Ale bardzo uogólnia styl jej pisania. Częstym, albo wręcz obowiązkowym, wątkiem jest zdradzona miłość, a na końcu zejście się dwójki bohaterów (często niewinnie oskarżonej dziewczyny i kogoś kto pomagał rozwiązać śledztwo naszemu detektywowi).

#2. Kogo najmniej podejrzewamy?
Ten zabieg jest ciekawy i zaskakujący. Jeśli jednak czyta się za dużo tego typu powieści to staje się to przewidywalne. W końcu kto by podejrzewał... (tu jest spoiler większy niż pozostałe spoilery) postać, z której punktu widzenia opisywana jest akcja?

#3. Rodzina, ach, rodzina. 
Ten punkt jest bardzo subiektywny. Wszędzie mamy tylko zaginione rodzeństwa, siostry bliźniaczki (lub bliźniacy), spadki i rodzinne czarne owce. Przepraszam Cię, Christie, ale z mojego punktu widzenia to strasznie "pachnie" telenowelą. 

Uwaga! Koniec spoilerów dla potencjalnych czytelników!

Wracając do ekranizacji "Wielkiej Czwórki". 
Mamy tu miłość, trochę rodzinnych spraw i najmniej podejrzewanego. 
Wszystko byłoby typowo czy nawet nijako, gdyby nie obsada. Powiem, że tu aktorzy rzadko źle grają. 
Nie będę tu szastać nazwiskami. W gruncie rzeczy znam tylko jedno (David Suchet jako Poirot), a potencjalne inne znane mi są tylko epizodyczne. 
Postacie są dobrze przedstawione, naturalnie. Dobrze zagrane. Ale nie byłyby tak dobre, gdyby nie podstawa w postaci książki. Wścibski dziennikarz czy pusta aktorka to całkiem prawdopodobni bohaterzy.
Co prawda, efekty specjalne ewidentnie pokazują, że budżet nie pozwolił na wiele, ale nie jest to produkcja kinowa. Można to wybaczyć.
Ogólnie odcinek warty polecenia, ale nie wybitny. (Dla mnie wybitny był odcinek "Morderstwo w Orient Expressie"). 

Odnośnie innych odcinków, lubię aktorkę grającą Ariadne Oliver, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć jej nazwiska (choć grała w "Harrym Potterze", "Doctorze Who" i "Mojej Rodzince"). O, i w jednym odcinku grał Benedict Cumberbatch.

Nowy link w "CZYTAM".
Szukając informacji o "Agatha Christie's Poirot" znalazłem bardzo ciekawego zagranicznego bloga o tymże serialu. Znajdziecie tam informacje odnośnie emisji ostatnich odcinków w naszym kraju.
Air dates in Poland are:
Elephants Can Remember - 6 September 2013
The Big Four - 4 October 2013
The Labours of Hercules - 1 November 2013
Dead Man's Folly - 6 December 2013
Curtain - 3 January 2014
Polecam i do następnego wpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...