sobota, 2 listopada 2013

Defender of the Earth.

Przed chwilą pierwszy raz obejrzałem w całości finał drugiego sezonu Doctora Who.
Nie jestem dobry w nie-spoilerowaniu, więc ostrzegam. Duże ilości spoilerów obrazkowich i pisemnych. (Choć nie wiem czy można spoilerować odcinki, które mają już 8 lat...)

2x12 Army of Ghosts/ 2x13 Doomsday.
Umarłem.
A ten wpis to historia mojej śmierci.


Płaczę rzewnymi łazami (przenośnie, ale i tak ciężko mi zebrać myśli).
Nie byłem fanem Rose Tyler, ale traktowałem ją jako koronną towarzyszkę Dziesiątego. Nie powiem, że zmieniłem zdanie. Po prostu moje zdanie o niej z 7.5/10 punktów w kategorii Towarzysz Roku wskoczyło wesoło na 28.5/10. Naprawdę.

Dlaczego finał drugiego sezonu jest tak super i dlaczego Rose jest tak super?

1. Alternatywne wymiary.
Stary, ale dobry element science-fiction. Lubię alternatywne wymiary. Dają one ogromne możliwości, bo przecież toczą się one inaczej niż nasz świat. Czemu osoba martwa nie miałaby tam żyć? Żyć i opłakiwać zmarłej przed laty rodziny żyjącej w naszym świecie? To właśnie pojawia się w tym odcinku. Na ile nie jestem fanem Daviesa to to pięknie wymyślił.
Ojciec Rose to postać rozbudowana psychologicznie. Stracił żonę i córkę. Kiedy spotkał te z innego wymiaru (czyli naszego) zaczął sobie wmawiać, że to są inne osoby. Poniekąd miał rację. Z tą różnicą, że były to równocześnie inne i te same osoby. A na końcu i tak skończyło się to ponownym połączeniem rodziny, ale z gorzkim posmakiem nie spotkania nigdy więcej Doktora.

2. Defender of the Earth.
Plusem jest też zdecydowanie ładunek emocjonalny tego finału. Na początku mamy wesołe duchy, ale nie wiadomo o co chodzi. Ludzie się ogólnie boją, ale po dwóch miesiącach zauważają w zjawach zmarłych członków swoich rodzin. Na tym etapie widz podejrzewa, że coś jest nie tak. Torchwood pobudza to uczucie swoimi niekoniecznie poprawnymi moralnie poczynaniami. Potem niespodziewanie pojawiają się Cybermani dodając elementu grozy. Jakby było nam mało, poziom mroku zostaje wzmocniony pojawieniem się Daleków.
( Dodam, że dla mnie Dalekowie to najupiorniejsi kosmici całej serii. Nie Płaczące Anioły i nie Cisza, tylko solniczki z przepychaczem do kibli. Brr...)
A koniec odcinka będący sam w sobie w miarę optymistyczny staje się wręcz straszny w połączeniu ze "śmiercią" Rose.


3. Dalekowie i Cybermani.
Dostajemy tu "nieistniejącą" kulę, której przeznaczenie nie są znane. Nie da się jej zbadać, nie ma masy. Widz zakłada, że ma ona związek z Cybermanami.
(Choć nie zawsze. Mi do tej koncepcji nie pasował złoty kolor kuli, który nasuwa mi skojarzenie z Dalekami, no wiecie, z tymi ich kulkami.)
O Rose rozpisałem się wcześniej, ale muszę jeszcze raz w tych okolicznościach. Jest odważna. Zna Daleków i wie jak ich zastraszyć, żeby przynajmniej przez jakiś czas nie chcieli jej zabić. Cóż, postrasz najgroźniejszą rasę we Wszechświecie Doktorem, a ci już prawie dostają "zawału".
(Dałem cudzysłów, bo ciężko, żeby coś co jest w połowie maszyną mogło mieć zawał.)
Bardzo spodobało mi się zestawienie dwóch klasycznych wrogów Doktora. Do tego walczących między sobą. Nie działa to stare, polskie przysłowie - "Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". Jedni uważają się za lepszych niż drudzy i vice versa. Dostajemy więc uroczą międzygatunkową sprzeczkę kończącą się... hmm... wojną.

4. Zatoka Złego Wilka.
Nie mogło obyć się też bez wzruszającego zakończenia.
'Rose' - he said. - 'Rose'.
Podobał mi się, i na początku i na końcu, monolog Rose o tym jak umarła. Potem dostajemy epilog, w którym opowiada o swoim śnie i wyrusza w długą podróż do Norwegii, na spotkanie z Doktorem. Wszystko miło, ale zamiast Doktora dostajemy hologram, który będzie działał tylko dwie minuty. Ale hologram, bądź co bądź, jest Doktorem i można z nim porozmawiać. Jest trochę płakania, opowiadania o swoim życiu. Rose kocha Doktora, do tego nie ma możliwości. Czy on ją kocha? Tak. Czy jej to kiedykolwiek powiedział? Nie.
I tutaj Davies pokazuje, że nie tylko Moffat potrafi być okrutnym dla widzów.
Ostatnia szansa, ostatnie dwie minuty, żeby powiedzieć co do niej czuje. Zaczyna przemowę. Miło się uśmiecha. I my, i Rose, wiemy co chce powiedzieć...
Koniec transmisji.

5. Donna.
Zakończenie jest bez sensu. Wybija Doktora z jego traumy i zmusza nas do myślenia. Myślenia... ale o czym. To jest bez sensu! I my, i Doktor wiemy, że to bez sensu!


Powrotny wpis doktorowy za mną.
Mam nadzieję, że było miło i ktoś poświęci chwilkę, żeby to przeczytać, ale nie nalegam. Jeśli doszliście do tego momentu to dzięki za przeczytanie, a jeśli nie, to nie ma problemu. Nikogo nie chcę zmuszać do czytania moich wypocin :)

Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...