sobota, 16 listopada 2013

I volunteer as tribute.


The Hunger Games.
Dobra książka, dobry film też.

Dostajemy tu przyszłość przedstawioną jako miejsce, które kontroluje bezwzględny Kapitol (ang. stolica) i każdy musi sobie radzić jak tylko potrafi. Zwykli mieszkańcy zamieszkują Dystrykty, jest ich dwanaście, i każdy ma swoją specjalizację.
Nasza bohaterka, Katniss (dla przyjaciół - Kotna) mieszka w Dystrykcie górniczym mającym dumny numer dwunasty.

Tu zaczynają się spoilery.
(Przed rozpoczęciem czytania skonsultuj się ze swoją pamięcią lub znajomością fabuły.)

Siostra Katniss, Primrose, zostaje wybrana na trybutkę. Musi wziąć udział w Igrzyskach Głodowych, których celem jest rozrywka dla mieszkańców Kapitolu. Wraz z chłopcem ze swojego Dystryktu i kolejnymi koedukacyjnymi dwójkami ze wszystkich Dystryktów, będzie musiała walczyć na śmierć i życie. Bo z areny wyjdzie tylko jedna osoba. Dla rozrywki Kapitolu. Tutaj na scenę wkracza Katniss.
Ratuje siostrę, ale za wielką cenę. Sama musi przystąpić do tytułowych "Igrzysk Śmierci".


Nie będę rozwodziś się o fabule.
Jest dobra. Nie będę jej porównywał ze Zmierzchem, bo się nie godzi.

# Książka.
Trylogia Igrzysk Śmierci.
Napisana jest bardzo subektywnie od strony Katniss. Wynika to z zabiegu, którego normalnie nie lubię, ale tutaj jest idealny. "Idę szybkim krokiem, wiatr wieje w moje oczy". Liczba pierwsza czasu teraźniejszego. Niby nie lubiłem tego, ale w wydaniu Suzanne Collins jest idealne. Biektóre zdania są tak ludzkie, że aż piękne i człowiek zastanawia się czy ktoś taki jak bohaterka mógłby istnieć naprawdę.
Mógłby.
Nie wiem co napisać w tym podpunkcie dalej poza gorącym poleceniem tego tworu literackiego. Naprawdę warto po to sięgnąć.

#Film.
(Czy wiecie, że premiera "W Pierścieniu Ognia" jest 22 listopada czyli dzień przed Pięćdziesięcioleciem Doctora Who?)
Szczerze, słyszałem wiele o tym filmie. Wiele dobrego. Ale nie chciałem obejrzeć czując, że to będzie tragedia, zniszczenie książki itd. Dodam, że kiedy trwała mania na pierwszą ekranizację ja już byłem po lekturze całej trylogii. Broniłem się przed tym filmem.
Potem odkryłem Jennifer Lawrence, która swoimi oscarowymi wypowiedziami po prostu mnie urzekła.
W końcu obejrzałem film.
Pierwszy raz byłem tak usatysfakcjonowany ekranizacją książki. Co prawda, jest kilka zmian i nieścisłości, ale nie kłują one w oczy tak jak w innych tego typu filmach (np. Harry Potter czy Zmierzch). Jennifer idealnie zagrała Katniss, reszta obsady też daje radę. Muzyka jest też dobra, a twórcy wiedzą kiedy zadowolić nas trafną nutką, a kiedy minutą ciszy.

#Internet.
Wiadomo, że nic nie przechodzi przez Interner niezauważone. Tak jest i tym razem.
Z jednej z najbardziej, w gruncie rzeczy, smutnych scen zrobiono coś interesującego. W końcu Internet to miejsce, w którym żyją ludzie kreatywni.

Ja bym się zgłosił.

Hmm, dwie całkiem miłe propozycje!
W kontekście moich obsesji ostatni obrazek jest bardzo na czasie.
Chyba wybrałbym mimo wszystko Doktora, a nie Gandalfa. Śródziemie to urocze miejsce, ale mając do wyboru czas i przestrzeń...

PS/
Zostałem nominowany do Liebster Blog Award przez Olę z Doliny Kulturalnej i jutro skupię się na wszystkich wynikających z nominacji konsekwensji. Bardzo miłych konsekwencji zresztą.

2 komentarze:

  1. Strasznie podoba mi się trylogia i ekranizacja pierwszej książki. Niektórzy fani nie są z niej zadowoleni, ale wg mnie to bardzo dobre przełożenie literatury na film - a baardzo ciężko jest z książkami pisanymi w pierwszej osobie.
    Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to takie, że bez znajomości książki po filmowym seansie zupełnie inaczej odbieramy postać Katniss. W książce nie ma wątpliwości, że jest dzielna, sprytna, stawia czoła wyzwaniom. W filmie czasami ma się wrażenie, że wszystko jej się udaje przez przypadek. I nie mam pojęcia, czy gdybym tylko obejrzała film zrozumiałabym, jakie są tak naprawdę uczucia Katniss wobec Peety.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Książki pisane w pierwszej osobie są bardzo subiektywne i ekranizacjom rzadko to wychodzi. Tu wyszło całkiem dobrze. Może nie fenomenalnie, ale dobrze.
      Co do uczuć Katniss do Peety, to w książce są to tak naprawdę przeżycia wewnętrzne, bo oni cały czas muszą udawać. Zresztą ona do pewnego momentu wciąż nie jest pewna. Zostaje tam też przedstawiona historia jej rodziny, z której wynikają jej osobowość, a w filmie wszystko dzieje się na bieżąco i nie ma za dużo czasu na retrospekcje. I tak jest lepiej, bo przez to akcja by niepotrzebnie zwolniła. A głos podstawiony w tle, przedstawiający myśli w chwilach ciszy, nie pasuje mi do tego filmu.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...