sobota, 2 listopada 2013

At the Skyfall.

Opinie co do "Skyfall" są bardzo podzielone. To fakt.
Niestety czytając kilka forów i dyskusji doszedłem do wniosku, że ponad połowa opinii negatywnych polega na "ale ten Craig brzydki". To smutne, że ludzie zamiast zwrócić uwagę i skomentować film potrafią tylko wyrazić swojej sympatie i antypatie aktorskie.
A przecież można napisać kulturalnie, dlaczego jest się niepozytywnie zastawionym do filmu.


Teraz czas na moją opinię.
Ten film nie jest zły, ale...

#1. Fabuła.
Początkowe sceny z pościgiem i pociągiem wciągają. Są ciekawe. Zostajemy wrzuceni w środek akcji i zanim dowiadujemy się co to wszystko znaczy dzieje się bardzo dużo. Potem jeden niecelny strzał (który był, bądź, co bądź, dosyć widowiskowy). 
Puf.
Akcja zwalnia z niewielkimi powrotami sensacyjności, ale dość przewidywalnymi.
Wróg nie jest źle zagrany, ale nie porywa. Przepraszam za tę opinię entuzjastów Silvy. Ten gość mi pasuje jako ten zły, ale sposób jego wprowadzenia już nie. Zbyt szybko, za mało tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, że cały ten film jest w dużej części tajemnicą (potem tajemnica okazuje się być zemstą), ale za szybko dostajemy koleżkę na tacy. Nawet bond'owski cytat ~ "Skąd wiesz, że to mój pierwszy raz?" ~ nie ratuje sytuacji.

#2. Aktorzy.
Aktorsko nie mam wiele do zarzucenia. Więcej do zarzucenia mają pewnie antyfani/antyfanki Daniela Craiga, którego ja osobiście lubię i szanuję. Co z tego, że wygląda jak bokser? Miałbym co do niego zarzuty, gdyby nie fakt, że prezentowana przez niego koncepcja Agenta 007, która całkowicie mi odpowiadała.
Niektórzy mówią, że Bond stał się zbyt poważny.
Ja lubię tę powagę. 
Dobrze, M jak zwykle jest w porządku, nie mam zarzutów. Ma kilka lepszych i gorszych momentów (SPOILER! ~ najgorszy jest gdy umiera. A może po prostu chodziło o to, że scena była zbyt przerysowana? Zapewne... ~ KONIEC SPOILERA!).
Jest jeszcze Q, znany z dawania naszemu sławetnemu bohaterowi cudów techniki, które okazują się być przydatnymi w najdziwniejszych momentach. Nie obawiajcie się, tych gadżetów już nie ma. Zamiast nich mamy "normalne" pomoce dla Agentów Jej Królewskiej Mości. I gra go Ben Whishaw. (Jest kolegi dużo na tumblr'rze, ale ja kojarzyłem go z Atlasu Chmur.)

Bond i M w szkockiej scenerii.

#3. Zdjęcia.
Zostawiłem to na koniec.
Jakiś czas temu przeczytałem (chyba u zwierza), że teraz w filmach nie ma czegoś takiego jak zła strona wizualna (w większości, rzecz jasna). Zgadzam się z tym. Tylko, że pod koniec filmu zdjęcia zyskują w moich oczach bardzo subiektywny obraz.
Szkocja.
Stary dom na szkockim tle.
Oh, YES!
Szkockie klimaty i stare domy - oto jak mnie kupić. Uwielbiam Szkocję, potwora z Loch Ness (mania mojego dzieciństwa) i Sknerusa McKwacza. Tak. 

Zestawienia koniec.

Uważam ten film za udany, ale nie bez wad. Żeby film był dobry wszystkie trzy powyżej wymienione elementy powinny być w pełni wykorzystane, żeby otrzymać świetny film. Tutaj jeden z nich lekko zaniża średnią i w ten sposób film traci.
A szkoda, bo podstawy były bardzo dobre.

PS. Pewna dobra duszyczka na tumblrze zauważyła pewną zbieżność...
(Heh, dawno nie dawałem nawiązań do Sherlocka :D.)


Bye~bye.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...