sobota, 4 stycznia 2014

Co zostanie, gdy opadnie kurtyna?

W piątek na kanale alekino+ został wyemitowany ostatni odcinek serialu Poirot. Pisałem o nim w jednym z moich pierwszych wpisów. Linkiem do tego postu jest to zdanie. Czy ostatni odcinek sprostał wysokiej poprzeczce jego poprzedników? Przekonacie się o tym w tym wpisie pełnym spoilerów (jako spoiler liczę podanie bez ogródek tego kto zabił, ale dopiero w czwartym podpunkcie).

Agatha Christie's Poirot.
Kurtyna.



1. Zdjęcia.
Zdjęcia są piękne, podobnie jak w poprzednich ekranizacjach. Ich atmosfera idealnie oddaje pełne kłamstwa i tajemnic. W sam raz, żeby oddać charakter Styles po tych wszystkich latach. Lubię mroczne ujęcia, więc ten odcinek pod tym względem bardzo mi się podobał. Chciaż, muszę przyznać, że czasami ten sposób prowadzenia wizualnie akcji był trochę nachalny i sceny potencjalnie niemroczne takimi się stawały. W dzisiejszych serialach kryminalnych trudno jednak o miłe klimaty, więc nie traktuję tego jak wadę. Raczej jak coś typowego.

2. Muzyka.
Muzyka odpowiada obrazowi, nie porywa, ale idealnie wpasowuje się w akcję. Lubię bardzo kiedy tak jest, w końcu muzyka nie powinna wykraczać poza swoją rolę tła ani odwracać uwagi. Uwagę na siebie zwracała głównie muzyka budząca napięcie, bo taka jej rola w filmach/serialach kryminalnych.


3. Aktorzy.
Grają świetnie, jak zawsze. Poirot to serial, który naprawdę dobrze radzi sobie z obsadą. (Czy doktorek to nie był przypadkiem tatuś Rose Tyler?) Każdy ma swoją osobowość i to całkiem spójną. Tak, lubię to. Tylko szkoda, że w trakcie tych dwóch godzin nie udało się przybliżyć wszystkich postaci. Pielęgniarka jest tego koronnym przykładem. Szkoda. "Udane małżeństwo" starszych państwa prowadzących hotel zostało pokazane bardzo realistycznie i człowiek aż się ucieszył kiedy "kochana małżonka" oberwała śrutem.

Przy tym wszystkim, co mogło pójść nie tak? Co mogło sprawić, że odbiór był kilkakrotnie gorszy niż wskazuje oprawa wizualna?


4. Fabuła.
Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć, że była dobra. Nie czytałem książki, więc nie mam porównnia, choć sądzę, że nie różni się za bardzo. To dobre ekranizacje. W ten sposób mam bardziej żal do Christie niż do twórców, którzy poradzili sobie wręcz genialnie.
(Od tej pory będą SPOILERY odnośnie wyjaśnienia zagadki.)
Poirot umiera. To jasne od początku, nawet z tyłu okładki książki jest to napisane (nie czytałem, ale miałem w ręce). Tylko jak sobie poradzić z ostatnią sprawą największego detektywa wszech czasów? Przydałoby się dać kilka niepowiązanych spraw, kilku starych wrogów snujących morderczą intrygę i Poirota, który ich pokonuje tylko, że płaci za to najwyższą cenę. Tak jednak nie postąpiono. Dostajemy jąkałę sadystę, który żywi się cudzym cierpieniem i doprowadza swoje ofiary do popełniemia morderstw, o które nikt go nie będzie nigdy podejrzewał. Ładnie? Niezbyt. Czy nie rzucający się w oczy przeciętniak nie brzmi zbyt podobnie do Wielkiej Czwórki, kilka odcinków wcześniej? W głębi duszy, czekałem na postać na miarę Marasko, ale nikt mnie nie posłuchał. Wracając, mógłbym to jeszcze wybaczyć, ale ciąg dalszy tego wątku mi na to nie pozwolił.
Poirot zabił naszego kryminalistę.I nagle, cały wizerunek prowadzony przez lata rozsypał się w 'odłamków stos' (ukłon w strone Panny Marple). To było niewłaściwe. Czy nie wystarczyło, żeby użył swoich wpływów, żeby skazać naszego jąkałę? Poirot udawał niedołężnego, nawet miał sztuczny wąsik, czyli wszystko było pod kontrolą. Mógł się wyspowiadać czy coś, ale czemu się zabił?! Bo nie traktuję tego jako prawdziwego zawału serca tylko jako samobójstwo. Ucieczkę. To niesprawiedliwe, żeby tak kończyć z tak kultową postacią

Smutno mi było też, kiedy Poirot kpił z Hastingsa, który może nie był jego najbystrzejszym przyjacielem, ale zdecydowanie najsympatyczniejszym. Nie zasłużył na takie traktowanie.


5. Myśl końcowa.
To mój największy zarzut. Umarł wielki detektyw o wielkim dorobku. Czy pojawi się jakaś refleksja odnośnie jego życia albo komentarz osób postronnych? Nie. Poirot umarł i nikt poza Hastingsem tym się nie przejął. Gdzie inspektor Japp, panna Lemon czy pani Olivier? Z tego co wiem to grający je aktorzy jeszcze żyją, więc czemu nie przyszli na pogrzeb? Aha, pogrzebu nie było. Tylko nagłówek w gazecie.
I nie sądzę, żeby list wyjaśniający zagadkę był dobrym uhonorowaniem, bo ani zagadka nie była ciekawa, ani sposób jej rozwiązania porywający.


Sądzę, że gdyby był to zwyczajny, jeden kolejny odcinek, to mógłbym się z nim pogodzić i może obejrzeć go nieco przychylniejszym wzrokiem. Tak, jednak, jako finał naprawdę udanego serialu, który był emitowany nieprzerwanie od 1989, nie sprawdza się. Zabrakło mi tu wielu rzeczy, a szczególnie wciągającej zagadki, bo przecież najłatwiej podejrzewać tego najmniej podejrzanego i trafić. 

Tyle drogą kryminału.
Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...