niedziela, 5 stycznia 2014

Fantastycznie czyli MARVEL sprzed lat kilku.

Ostatnio zacząłem robić mały marvelowski przegląd czyli starsze filmy, które chciałem zobaczyć, ale nic z tego nie wyszło. Teraz jednak wyszło i nie pozostaje mi nic innego jak coś o tym napisać. Więc, zapraszam.

Fantastyczna Czwórka.
Rok 2005.

Zauważyłem, że naprawdę trudno znaleźć dobry gif Fantastycznej Czwórki, który nie zawiera Chrisa Evansa... 
Film zaczyna się przeciętnie, jedyna rzecz, która mnie zaskoczyła to Doom grany przez Juliana McMahona znanego z Czarodziejek (ang. Charmed) z roli Cole'a/Baltazara, ale to mogło wynikać z nieznania obsady. Dalej mamy po prostu film o tym jak powstała formacja superbohaterów, której niestety komiksowo nie zbadałem, a kreskówka na którą ostatnio trafiłem nie była zbyt udana (przynajmniej moim zdaniem). Poniżej podzielę sie z Wami kilkoma moimi uwagami i opiniami odnośnie tego filmu spod skrzydeł Marvela.

1. Why so serious?
Momentami to film wręcz surrealistyczny. Nie mam tu nic złego na myśli (lubię surrealizm), po prostu niektóre sceny są zobrazowaniem snów dzieciństwa. Tak jest, na przykład, kiedy Johnny zjeżdża na snowboardzie ze 'swoją przyszłą żoną'. Albo kiedy wszyscy pierwszy raz współpracują, żeby uratować nieszczęsnych strażaków. Nawet samo zdobycie ich mocy, stylizowane na naukowe, miało w sobie więcej bajkowej magii niż nauki. Dzięki tym zabiegom nie czuć było tych wszystkich aktualnych tajemnic i ponurości, tylko po prostu film o superbohaterach, którzy muszą pokonać tego złego, żeby dobro mogło zwyciężyć.

Nie wiem czy palec, którym Johnny rozpala ogień jest tylko przypadkem...
2. Przypadek?
Czy Johnny Storm to Capitan America? Wikipedia twierdzi, że tak, ale jakoś trudno mi to zaakceptować. Nic nie mam do obu postaci, ale ten sam aktor grające postacie z tego samego uniwersum? Czy to nie lekka przesada? Może tu przesadzam, dla mnie to twarz Kapitana.
No i w ten sposób trudno nie zadać pytania 'Czy ten film jest kanoniczny?'. Bo czy dwóch bohaterów może mieć jedną twarz? A Kapitan jest jestraz dość popularny. 


3. Porywy namiętności.
Może teraz pora na rażące wady... hmm... To film, który trudno traktować zupełnie na serio, więc większość wad technicznych nie obowiązuje. Efekty specjalne nie szokują, ale trudno uznać je za wadę. No, może poza ręką prześlizgującą się pod drzwiami, które powinny być raczej szczelne.
Aha, wątek miłosny. To mnie raziło za każdym razem kiedy starali się go wyeksponować. Sądzę, że ciekawiej byłoby, gdyby Sue dłużej była dziewczyną Dooma (lubię ten pseudonim). I gdybyśmy nie wiedzieli, że ma on te swoje metaliczne moce. Mogę jeszcze przyczepić się do Bena czyli kamiennego Hulka. A nawet nie do niego, tylko do jego wątku miłosnego, który chwilę był, a potem, jakby, wyparował. Potem pojawiła się nowa panna i jest okej. Ale czy na pewno?

Raczej zbędne pokazanie jak Człowiek Pochodnia radzi sobie w towarzystwie.
4. Wszystko w porządku, Vic?
W tych czasach trudno o dobrego antagonistę. Tutaj muszę stwierdzić, że sobie poradzili całkiem nieźle. Nie mamy koleżki chcącego zniewolić ludzkość, ośmieszyć czy dokonać jakichś innych aktów zniszczenia. Mamy człowieka, który tak jak nasi bohaterowie dopiero odkrył swoje moce i radzi sobie z ich posiadaniem w mniej pacyfistyczny sposób. Bez intryg i bez ukrytych zamiarów. I nie łudzący się, że dziewczyna wskoczy mu w ramiona tylko dlatego, że ma moce. Nawet stara się ją zabić.


5. Każdy grać może, trochę lepiej, trochę gorzej.
Nie będę się rozwodził. Aktorzy nie są raczej zbyt genialnie zagrani, ale może być. Nie straszą. Wyrażane przez nich emocje można uznać za przesadzone, trochę jak w filmach niemych, ale te czasy już minęły. Mimo wszystko rola Reed'a i Sue trochę zawiodła mnie wykonaniem, ale te postacie i tak były trochę bezosobowe, więc może tak było lepiej. Nie podobało mi się jak spłaszczono pana-gumiaka, a Sue raczej nie ma wyczucia co do miłości życia skoro pierwszego rzuca, drugi chce ją zamordować, a potem wraca do pierwszego. To naprawdę było zbędne. Lepiej aktorsko jest z Johnnym i Benem, ale twórcy tak sobie z nimi poradzili, że człowiek naprawdę ma wrażenie, że łączy ich, jakby, coś więcej. Może to nie było zamierzone, może było. Trudno stwierdzić.

Na poprawę humoru, zostaniesz dostaniesz 25% zysków z własnego pomysłu. 
6. Odrobina humoru jeszcze nikogo nie zabiła.
Dowcip w tym filmie jest prosty i może być trochę nachalny. Mi odpowiadał, ale miał trochę wad. Żarty z nagości w tych czasach nie bawią, ale tu kilka komentarzy na ten temat było wręcz wskazane. Johnny, któremu spaliło się ubranie czy niewidzialna kobieta o widzialnym ubraniu, to im zdecydowanie wyszło. I łaskotanie kamiennego człowieka też. Ale już pocałunek końcowy nie dość, że był zbędny, to jeszcze kiepski. Taki oczywisty.

7. Dlaczego fantastyczni?
W pierwszym akapicie zastanowiłem się nad baśniowością i odrealnieniem tego filmu. Ale co, gdyby potraktować go na poważnie? W takim przypadku, trzeba zadać sobie jedno pytanie. Dlaczego przeżyli? Dlaczego ich moce są do nich tak dopasowane? Można to tłumaczyć jakimś większym planem, kosmiczną intrygą rozgrywającą za plecami bohaterów. Tu taki pomysł się nie pojawił, mamy tylko czysty przypadek, który zmienił życie czwórce (piątce) przypadkowych osób. Średnio logicznie. Ale pod tym kątem ten film raczej powinno się oceniać między słaby, a żenujący, ale ja chcę tego uniknąć.

Może niezwiązane z filmem, ale chciałem, żeby to tu było.
Uważam, że to dobry film rozrywkowy na wieczór, ale nie należy od niego zbyt wiele wymagać. Akcja i dużo efektów specjalnych przykuwają uwagę, bez rzucających się w oczy dłużyzn. Nie zaskoczył mnie, ani nie załamał (choć to może być złe słowo).
To można uznać za sukces. 

Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...