niedziela, 12 stycznia 2014

#SherlockLives.

Miał być cykl z Mavelem, ale niestety to się nie powiedzie. Nie teraz. Sorry, ale po drodze pojawiły się dwa odcinki Sherlocka, a Kinomaniak został zamknięty. Z wyjścia na Hobbita też nic nie wyszło, bo czas mi nie pozwolił. Niestety. Mam nadzieję, że uda mi się go obejrzeć w innym terminie, raczej nie zdejmą go szybko z ramówki.
Ale wracając.

Sherlock.
The Empty Hearse.


To nie będzie bardzo składna recenzja i może powstrzymam się od punktów, bo widziałem Pusty Karawan prawie tydzień temu i przekarzę wam bardziej moje wesołe wrażenia.

Rodzina Sherlocka bardzo mnie ucieszyła. Tacy zwyczajni. I dobrze, że nie zajęli w odcinku więcej miejsca, bo, pomimo swojego fajnego napisania, byli wstanieni raczej jako element humorystyczny. Inaczej mają się sprawy z Mycroftem. Najpierw było tak, że Sherlock nie miał nikogo, a dobry starszy brat starał się jakoś temu zaradzić. Teraz Sherlock ma Johna i to dobry starszy brat jest sam. Lubię ich w duecie. Pojawia się tylko pytanie, jaka jest między nimi różnica jeśli chodzi o wiek? Z rozmowy wynika, że dorastali razem, ale z twarzy to raczej średnio...


Może to drobiazg, ale każdy widz Doktora musiałto dostrzec. Dostrzec i jeszcze się ucieszyć. (Ja się ucieszyłem.) Lazarus. Jak ja ich za to kocham, szczególnie, że ów koleżka był grany przez Marka Gatiss'a czyli serialowego scenarzystę i Mycrofta.

Mary aktualnie stała się jedną z moich ulubionych postaci kobiecych. Lubię ją. Wiem też, że nie tylko ja. Narzeczona Johna jest też ciekawa o tyle, że traktuje Sherlocka inaczej niż wskazywałby to zdrowy rozsądek. Albo, po prostu, dziwna logika jego poprzednich dziewczyn. Mary nie traktuje Sherlocka jako rywala, ale jako kogoś ważnego dla jej przyszłego męża. Na początku patrzy na niego z niedowierzaniem (w końcu nie żył), ale później wie do kogo się zwrócić, żeby uratować Johna. Bardzo logiczne zachowanie. No i była na tyle bystra, żeby domyślić się, że tajemniczy SMS to szyfr.

Jak przeżył? Uwielbiam to, że nic nam nie powiedzieli. Nic. Tylko kilka teorii, z czego trzecia jest chyba najlepszym ukłonem do fandomu w historii. Sherlock x Moriarty. Uśmiałem się, że coś takiego się tu pojawiło. Pozostałe są uroczo absurdalne, ale i ciekawe. Niby prawdopodobne (mam na myśli ostatnią), ale nawet taki szary widz jak ja dostrzegł w niej niedociągnięcia. Ale niedociągniecia można ukrywać. W końcu od czego jest Derren Brown...


W tym odcinku Sherlock ucieszył mnie, zaszokował i szczerze zdenerwował. Jego gra w wagonie była okrutna, ale bardzo w jego stylu. Biedny John. Do tej pory zawsze był biedny, ale teraz ma Mary i już jest mniej biedny. I pani Hudson sądząca, że znalazł sobie nowego chłopaka... Taaak, biedny John. I biedne wąsy Johna, byłaby z nimi miła odmiana... nieprawda, były straszne.

Nowy zły szczerze mnie zainteresował. Mroczny i jakiś taki niebrytyjski (może dlatego, że to Duńczyk). I szalony inaczej niż Moriarty. Bardziej wyrachowany. W końcu strzelenie sobie w podniebienie, żeby wszyscy ważni dla Sherlocka musieli umrzeć to jedno, ale pogrzebanie Johna żywce w wesołym ognisku to drugie. I ta druga opcja jakoś mnie bardziej przeraziła. Tym bardziej, że nie znamy jego motywacji. A znając Gatissa i Moffata to ta motywacja będzie równie pokręcona co genialna.

Szajka Moriarty'ego też była ciekawym wątkiem. Widzieliśmy tylko jej zakończenie, ale było to zakończenie wyłączające z serialu wszelkie pozostałości po byłym nemesis Sherlocka. Połączona ze zwiedzaniem Europy z morderstwami w tle jako drodze powrotnej to wyszło całkiem interesująco. Sherlock, taki zaskakujący. I wąsik. Niedługo po finale Poirot, a już nawiązania. Kurcze, dzięki Gatiss.


Nowy chłopak Molly też mnie ucieszył. Może przez jakiś czas była pseudo-Watsonem, ale to były dobre sceny. Miała zupełnie inne podejście, a kwestia z socjopatami była świetna. Przednio się uśmiałem. W teoriach "ucieczki od śmierci", konkretnie pierwszej i ostatniej, jej rola była znaczna. Sądzę więc, że choć nie znamy prawdziwego przebiegu akcji, odegrała ona w planie kluczową rolę. Dobrze, bo polubiłem ją przez dwa ostatnie sezony (*sarcasm mode: on* czyli w sześciu odcinkach *sarcasm mode: off*).

Optymizm pani Hudson też był dla mnie miły. Co prawda, najpierw trochę krzyczała i upuszczała przedmioty, ale cieszę się, że nie robiła takich wyrzutów jak pod koniec drugiego sezonu. I nawet dobrze znosiłą duet Sherlock, Mycroft. Kolejna dobrze napisana postać kobieca. Sherlock jest serialem pełnym świetnie napisanych postaci kobiecych. Niestety nie we wszystkich produkcjach tak jest.

Odcinek robi świetne wrażenie.
Nawet niepodanie rozwiązania zagadki śmierci Sherlocka wychodzi na dobre. Dzieje się dużo, ale akcja idzie płynnie i się nie nudzi. Nie upakowali za dużo do tej półtorej godziny (patrzę tu wymownie na odcinek z Irene Adler). Tu jest dobrze, tu jest świetnie.

Do napisania!


PS. Jestem już po ślubnym odcinku, ale na razie się wstrzymam. Do następnego weekendu albo jakoś w tygodniu. Ale znowu będzie to raczej lista opinii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...