Thor.
Mroczny świat.
W końcu udało mi się wybrać na ten najnowszy film Marvela. Wcześniejsze problemy z czasem, chyba Wam o nich wspominałem, uniemożliwiały mi to przez długi czas. Na szczęście idą święta, więc... :) Po drodze przeczytałem też kilka porządnych recenzji, które bardzo pozytywnie podeszły do tego tytułu. Bałem się, że znajomość cech tego filmu wpłynie na mój odbiór, ale, szczęśliwie, tak się nie stało.
W takim razie, teraz pora na moją opinię.
(Zamieszczam też ostrzeżenie przez spoilerami, ale tyle czasu minęło, że wszyscy, którzy chcieli to zobaczyć już to pewnie widzieli...)
Jak zwykle, w punktach. Mam nadzieję, że taka forma Wam nie przeszkadza, bo tak łatwiej mi się pisze.
#1. Dobre kino akcji.
Fabuła w swoim ogólnym zarysie nie jest skomplikowana. Mamy tego złego, tego dobrego, tych pomagających złemu i tych pomagających dobremu. Typowo. I w tym zestawieniu daje to świetny efekt. Chris Hemsworth i Tom Hiddleston dają pokaz swoich aktorskich zdolności, dzięki czemu Thor i Loki są autentyczni. (No, na ile mieszkańcy Asgardu mogą być autentyczni.)
Sceny walki nie ciągnęły się i były idealne. Nie miały tego problemu co Dark Knight Rises Nolana, na szczęście.
Efekty specjalne to też było coś. Naprawdę. I do tego w 3D. Wiem, że w tych czasach to nic specjalnego, film kręcony, żeby dobrze wyglądać w trójwymiarze, ale efekt jest świetny.
#2. Troszkę za dużo jak na 112 minut.
To nie jest straszny minus. W pewnym momencie, chyba z Greenwich, akcja przyspieszyła z szybkiej do superszybkiej. Po prostu się pogubiłem. Zdaję sobie sprawę, że sceny wtedy przedstawione miały być szybkie, ale pogubiłem się w nich. Sorry.
Wszyscy kochają Lokiego. |
Ten akapit jest DUŻYM SPOILEREM, więc wybaczcie.
Kolega od patrzenia w gwiazdy coś zauważa. Ok, pewnie jakieś zaburzenie czasoprzestrzeni czy coś, myślę sobie, w końcu światy się przenikają. Ale nie, to tylko zbrojny atak na zameczek Odyna. Sprzeczka pomiędzy rodzeństwem. Przed arcyzłym wrogiem, który nie zawaha się przed niczym. Tylko czemu odcina swojemu braciszkowi młotowładną rękę?! WTF?! No i ostatnia scena z Odynem. Nie będę teraz taki zły i nie napiszę co w tym przyprawiło mnie o jedno wielkie WTF.
#4. Cóż, Loki.
Chyba nie można zrobić wpisu o Thorze bez Lokiego. O ile nasz tytułowy blondynek jest wyrazem cnót wszelakich i tak dalej, to jego przyszywany brat ma bardziej pokręconą psychikę.
Lubię go. Świrus z pokręconym postrzeganiem dobra i zła, ale dokładnie wiedzący co chce osiągnąć swoim szalonym zachowaniem. I mam tu problem. Czy on naprawdę jest szalony? Czy tylko udaje szaleńca? Czy to jakim się przedstawia, jest tylko genialnym kłamstwem? Tak czy owak, jest świetny. I scena z przywoływaniem nowych znajomych - majstersztyk. Loki w sarkastycznym wydaniu to świetny Loki.
I jeszcze jedno, dziękuję tym, którzy zabrali ci ten hełm.
#5. Rodzina, ach rodzina.
Tutaj testem zachwycony postacią Friggi (bez bicia przyznaję się, że nie widziałem Thora jedynki, więc nie mam porównania między oboma jej kreacjami). Silna postać kobieca, która nie zawaha się przed niczym, ale jest też twarda. Ma plan i ma broń. Matka idealna.
Relacje Thor i Loki też są świetni.
Bożebożeboże. Anthony Hopkins. Nie wiem co powiedzieć, co prawda dowiedziałem się o nim już dawno, ale... No ludzie! To film, mimo wszystko, akcji... Jak ja się cieszę, że on w tym zagrał. Wracając do normalnego przekazu myśli, zagrany przez niego Odyn jest świetny. Zarówno psychologia i odbiór postaci jest idealny. Cóż, to po prostu Hopkins.
Teraz aktorzy mniej kultowi, ale przeze mnie lubiani.
~ Christopher Eccleston - Malekith. Fajnie go zagrał. Nie miał za dużo kwestii, ale kiedy już mówił to miał świetny mroczny głos. I ogólnie, świetnie sprawdził się jako antagonista. (I ciekawie było zobaczyć Dziewiątego Doktora jako tego złego.)
~ Idris Elba - Heimdall. Patrząc na tę postać wiedziałem, że skądś kolegę kojarzę. Tylko skąd? Teraz był w innej, asgardzkiej, stylizacji, ale przecież to Luther! Łał, umiem rozpoznawać aktorów!
~ Kat Dennings - Darcy. Kolejna niespodzianka czyli koleżanka z sitcomu Dwie Spłukane Dziewczyny. Okej, ją było łatwo poznać, ale nie kojarzyłem jej z filmami o superbohaterach.
~ Stellan Skarsgård - Erik Selvig. Tego pana kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd. Dopiero IMDb mnie oświecił. Piraci z Karaibów i "Hit na Sobotę" Mamma Mia (nie mam pojęcia jak przeżyłem "śpiewającego" Brosnana... czemu wtedy musiało nie być nic w telewizji...?).
#7. Wymiary równoległe.
Wymiary równoległe są fajne. Tylko trochę nie ogarniałem tego, że nad Greenwich dziury z tymi wymiarami przedstawiały wodę, jakieś rośliny itd. Czy wymiary to elementy świata przedstawionego? Wiem, że to stały element uniwersum Marvela, ale lepiej orientuję się z numerowanych, alternatywnych Ziemiach w DC Comics.
Przenikanie się światów zostało pokazane najpierw jako element komediowy, a potem stało się centrum akcji. I dobrze. Dzięki temu, ekipa z Ziemi (Jane Foster, Erik Selvig, Darcy Lewis i stażysta) mogli się na coś przydać. Choć w sumie, przydali się też wcześniej, gubiąc klucze...
Jest to pomieszanie starożytnego Rzymu i science fiction. Efekt genialny. Odpowiednio majestatyczny i zapierający dech w piersiach. I w 3D! Nie jestem pewny ile z tego zostało pokazane w pierwszym Thorze, ale z tego co wiem to akcja działa się chyba głównie na Ziemi.
Technologie to też ciekawa rzecz. Lekarze mający sprzęt działający na postawie (przepraszam, ale aż takiej pamięci nie mam) "czegośtam" dusz będący analogiczny do ziemskich technologii to ciekawa sprawa. Tylko, że ziemski sprzęt dla Asgardian (jak to się odmienia?!) to nic.
Podoba mi się też marvelowski pomysł na Heimdalla, który, po pierwsze, ma świetny design, a po drugie, świetną miejscówkę. Uwielbiam obserwatoria. Człowiek czuje się taki malutki w kontekście Kosmosu, ale "Luther" widzi wszystko. Obserwuje czy nic złego się nie dzieje. To mi się podoba.
Ogółem - super.
#9. Mroczne Elfy.
Zgadzam się, że nazwa niezbyt oryginalna. Ale może jest w nordyckiej mitologii? Wracając, są odpowiednio mroczne jak na tych złych i podoba mi się, że nie boją się śmierci. Gdyby Asgard potraktować jak Ateny to to byłaby Sparta. Myślę, że to dobre porównanie.
No i mają fajne technologie. Inne niż nasi bogowie i sam sądzę, że są jakoś oparte na ciemności. Byłoby miło.
Chris, że aż miło. |
Film był, jak dla mnie, bardzo fajny. Wciągnął mnie, kilka razy zszokował, rozśmieszył. Jestem na tak jeśli chodzi o takie produkcje, w miarę pozytywne. Brakowało mi ostatnio po prostu fajnych filmów, które nie są kreskówkami. I znalazłem odpowiedni.
Mam też szczerą nadzieję, że kolejne produkcje Marvela będą równie dobre lub lepsze, bo te 112 minut było naprawdę dobrze spędzonymi 112 minutami.
POLECAM!
PS/ Wybaczcie za wczorajszy brak wpisu, ale musiałem ten film najpierw obejrzeć, a późniejszy stan niekoniecznego wypoczęcia uniemożliwił mi pisanie sensownymi zdaniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz