Ostatnio zacząłem robić mały marvelowski przegląd czyli
starsze filmy, które chciałem zobaczyć, ale nic z tego nie wyszło. Teraz jednak wyszło i
nie pozostaje mi nic innego jak coś o
tym napisać. Więc, zapraszam.
Fantastyczna Czwórka.
Rok 2005.
Zauważyłem, że naprawdę trudno znaleźć dobry gif Fantastycznej Czwórki, który nie zawiera Chrisa Evansa... |
1. Why so serious?
Momentami to film wręcz surrealistyczny. Nie mam tu nic złego na myśli
(lubię surrealizm), po prostu niektóre
sceny są zobrazowaniem snów dzieciństwa.
Tak jest, na przykład, kiedy Johnny
zjeżdża
na snowboardzie ze 'swoją przyszłą żoną'. Albo kiedy wszyscy pierwszy raz współpracują, żeby uratować nieszczęsnych strażaków.
Nawet samo zdobycie ich mocy, stylizowane na naukowe, miało w sobie więcej
bajkowej magii niż nauki. Dzięki tym zabiegom nie czuć było tych
wszystkich aktualnych tajemnic i ponurości,
tylko po prostu film o superbohaterach, którzy muszą pokonać tego
złego, żeby dobro mogło zwyciężyć.
Nie wiem czy palec, którym Johnny rozpala ogień jest tylko przypadkem... |
2. Przypadek?
Czy Johnny Storm to Capitan
America? Wikipedia twierdzi, że tak, ale jakoś trudno mi to zaakceptować. Nic nie mam do obu postaci, ale ten sam aktor grające postacie z tego samego uniwersum? Czy to nie lekka
przesada? Może tu przesadzam, dla mnie to twarz
Kapitana.
No i w ten sposób trudno nie zadać pytania 'Czy ten film jest kanoniczny?'. Bo czy dwóch bohaterów może mieć jedną twarz? A Kapitan jest jestraz dość popularny.
3. Porywy namiętności.
Może teraz pora na rażące
wady... hmm... To film, który trudno traktować zupełnie na serio, więc większość wad
technicznych nie obowiązuje. Efekty specjalne
nie szokują, ale trudno uznać je za wadę. No,
może poza ręką prześlizgującą się pod
drzwiami, które powinny być raczej szczelne.
Aha, wątek miłosny.
To mnie raziło za każdym razem kiedy starali się go wyeksponować.
Sądzę, że ciekawiej byłoby,
gdyby Sue dłużej
była dziewczyną Dooma (lubię
ten pseudonim). I gdybyśmy nie wiedzieli,
że ma on te swoje metaliczne moce. Mogę jeszcze przyczepić
się do Bena czyli kamiennego Hulka.
A nawet nie do niego, tylko do jego wątku
miłosnego, który chwilę był,
a potem, jakby, wyparował. Potem pojawiła się
nowa panna i jest okej. Ale czy na pewno?
Raczej zbędne pokazanie jak Człowiek Pochodnia radzi sobie w towarzystwie. |
4. Wszystko w porządku,
Vic?
W tych czasach trudno o dobrego
antagonistę. Tutaj muszę stwierdzić, że sobie poradzili całkiem
nieźle. Nie mamy koleżki chcącego
zniewolić ludzkość, ośmieszyć czy dokonać jakichś innych aktów zniszczenia. Mamy człowieka, który tak jak nasi bohaterowie dopiero odkrył swoje moce i radzi sobie z ich posiadaniem w mniej
pacyfistyczny sposób. Bez intryg i bez ukrytych zamiarów. I nie łudzący
się, że dziewczyna
wskoczy mu w ramiona tylko dlatego, że
ma moce. Nawet stara się ją zabić.
5. Każdy grać może, trochę lepiej, trochę gorzej.
Nie będę się rozwodził. Aktorzy nie są raczej zbyt genialnie zagrani, ale może być. Nie straszą. Wyrażane przez nich emocje można uznać za przesadzone, trochę jak w filmach niemych, ale te czasy już minęły. Mimo wszystko rola Reed'a i Sue trochę zawiodła mnie wykonaniem, ale te postacie i tak były trochę bezosobowe, więc może tak było lepiej. Nie podobało mi się jak spłaszczono pana-gumiaka, a Sue raczej nie ma wyczucia co do miłości życia skoro pierwszego rzuca, drugi chce ją zamordować, a potem wraca do pierwszego. To naprawdę było zbędne. Lepiej aktorsko jest z Johnnym i Benem, ale twórcy tak sobie z nimi poradzili, że człowiek naprawdę ma wrażenie, że łączy ich, jakby, coś więcej. Może to nie było zamierzone, może było. Trudno stwierdzić.
Na poprawę humoru, zostaniesz dostaniesz 25% zysków z własnego pomysłu. |
6. Odrobina humoru
jeszcze nikogo nie zabiła.
Dowcip w tym filmie jest prosty
i może być trochę nachalny.
Mi odpowiadał, ale miał trochę wad.
Żarty z nagości
w tych czasach nie bawią, ale tu kilka
komentarzy na ten temat było wręcz wskazane. Johnny, któremu spaliło się ubranie
czy niewidzialna kobieta o widzialnym ubraniu, to im zdecydowanie wyszło. I łaskotanie
kamiennego człowieka też. Ale już pocałunek końcowy nie dość,
że był zbędny, to jeszcze kiepski. Taki oczywisty.
7. Dlaczego fantastyczni?
W pierwszym akapicie zastanowiłem się nad
baśniowością i odrealnieniem tego filmu. Ale co, gdyby potraktować go na poważnie?
W takim przypadku, trzeba zadać sobie jedno pytanie.
Dlaczego przeżyli? Dlaczego ich
moce są do nich tak dopasowane? Można to tłumaczyć jakimś większym planem, kosmiczną intrygą rozgrywającą za plecami bohaterów.
Tu taki pomysł się nie pojawił, mamy
tylko czysty przypadek, który zmienił życie czwórce (piątce)
przypadkowych osób. Średnio logicznie.
Ale pod tym kątem ten film raczej powinno się oceniać między słaby, a żenujący,
ale ja chcę tego uniknąć.
![]() |
Może niezwiązane z filmem, ale chciałem, żeby to tu było. |
Uważam, że to
dobry film rozrywkowy na wieczór, ale nie należy od
niego zbyt wiele wymagać. Akcja i dużo efektów specjalnych przykuwają uwagę, bez
rzucających się w oczy dłużyzn. Nie zaskoczył mnie, ani nie załamał (choć to może być złe słowo).
To można uznać za
sukces.
Do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz