sobota, 30 listopada 2013

The bridge.

Avatar.
The Legend of Korra: Spirits.


Premiera finału drugiego sezony Korry odbyła się już jakiś czas temu. Również, jakiś czas temu, miałem napisać recenzję. Wiecie, że pod drodze mieliśmy Pięćdziesięciolecie Doctora Who, więc musiałem zmodyfikować listę priorytetów.
Ale teraz nadszedł już czas.

Ogółem od serii Avatar.
Jest to animacja Nickeloden opowiadająca o losach magów. Są to magowie specyficzni, ponieważ zamiast typowych czarów 'Abracadabra' tkają oni żywioły. (Lubię to polskie tłumaczenie, że oni "tkają".) Przez żywioły rozumiemy oczywiście wodę, ogień, ziemię oraz powietrze. Jak można łatwo się domyślić, potrzebny jest ktoś silniejszy, kto będzie się ludźmi opiekował, bo przecież sami się nie dogadają. Ta rola spada na tzw. Avatara czyli władcę wszystkich żywiołów. Żeby nie było zbyt prosto, to mamy po drodze jeszcze świat duchów. Rola Avatara nie sprowadza się do bycia mediatorem między ludźmi, a ludźmi, ale między ludźmi, a duchami. Jest on mostem pomiędzy światem duchów i ludzi.

#1. Pierwszym zaprezentowanym nam Avatarem w serialu jest Aang, ostatni władca powietrza. Ma dwanaście lat, przez 100 lat był zamrożony, a przez brak Avatara Nacja Ognia pomyślała sobie, że skoro nikt jej nie pilnuje to może sobie spokojnie rozpocząć inwazję na resztę świata. Ale władca żywiołów wraca i musi zakończyć wojnę.

#2. Potem pojawia się Korra, kilkadziesiąt lat po Aangu, który już średnio żyje, a jego dzieci mają po czterdzieści lat. Poznajemy ją jako nastolatkę nie umiejącą opanować magii powietrza. Musi walczyć z Amonem, który za punkt honoru wziął sobie odebranie magii jej i jej pobratymcom (czyt. magom). "Czy Korra zdoła pokonać Amona?!"

Trzy sezony Aanga i pierwszy Korry są godne polecenia. Wszystkie mają lepsze lub gorsze odcinki. Są ciekawe, a sama koncepcja świata, choć można nazwać ją niczym nowym, jest bardzo interesująca. Czasami przekraczają, jak dla mnie, granicę bajki i można traktować je bardzo poważnie. Ciekawe postacie, ciekawa fabuła.
Jak na tym tle wychodzi drugi sezon Legendy Korry?

Ze względu na animację, wolę pierwszą wersję tej sceny, ale obie były bardzo poruszające.

Ogółem o drugim sezonie.
(Zawiera spoilery.)
Drugim sezonem się szczerze zawiodłem. Do mniej-więcej połowy nasza pani Avatar zachowywała się dość niepoprawnie. Wybrzydzała, kłóciła i niszczyła zdrowie psychiczne Mako. Kreska już nie ta sama (czyt. gorsza). Postacie, które miały duże znaczenie w pierwszym sezonie zostały potraktowane po macoszemu (czyt. Lin Bei-Fong i Asami Sato). Miałem nadzieję na coś równie dobrego lub lepszego od pierwszej serii.
Na szczęście jest jedno ale.
Coś równie dobrego lub lepszego od pierwszej serii pojawia się po dwóch odcinkach przedstawiających pierwszego Avatara, Wana. Są piękne. Korra traci pamięć, więc jej humory powinny ustąpić, a sama weźmie się za ratowanie świata. Tak też się dzieje. Oglądając to miałem wrażenie, że twórcy w połowie serii zauważyli jak bardzo pretensjonalną postacią Korra się stała, ale było już za późno, żeby zmienić pierwsze odcinki, więc wymazali jej pamięć. I od tego momentu seria zyskuje bardzo wiele.

#1. Postacie.
Bardzo spodobało mi się rozbudowanie Tenzina oraz jego rodzeństwa. Dodają wiele akcji, a ich relacje rodzinne też są przedstawione realistycznie. Jestem na tak. Dodatkowo, jedna z córek Tenzina, Jinora, otrzymała bardzo poważną rolę w tym sezonie, a jej zakończenie ma w sobie wiele niedomówień. Lubię niedomówienia. Co prawda, mam kilka teorii, ale nie będę się nimi dzielił. Jestem fanem, a niektórych fanowskich pomysłów lepiej nie upubliczniać :)
Podobają mi się też postacie rodziców Korry, którym zależy wyłącznie nadobru córki, która niekoniecznie zawsze to rozumie. Ciekawe są relacje między jej ojcem i głównym antagonistą sezonu, Unalaq'iem. Jest tu coś w rodzaju braterskiej rywalizacji, która wymknęła się spod kontroli. Sam Unalaq też jest ciekawy, ale nie aż tak, żeby zagarnąć dla siebie cały sezon jak Amon. Wielu ludzi uważa, że antagonista poprzedniej serii był lepszy, ale ja sądzę, że to postacie na tyle inne, że porównywanie nie ma większego sensu. Oboma kierują inne pobudki.
Eska i Desna też są ciekawym rodzeństwem. Może nie są aż tacy dopracowani ani nierozwijają się bardzo w ciągu serii, ale jestem do nich pozytywnie nastawiony. No i są głównym komediowym elementem.

Neutralnie jestem nastawiony do Mako i Bolina. Nie wyróżniają się. Czasami są śmieszni, ciekawi, czasami nudzą, a jeszcze kiedy indziej irytują. Tyle powiem o nich. Choć to można uznać też za wadę, a nawet zabawny związek między Bolinem, a Eską nie ratuje ich postaci, tak samo jak miłosne porady Mako.

Teraz czas na moje nagatywne odczucia. Największy zawód serii czyli Lin Bei-Fong. W pierszym sezonie była ważna i miała kilka naprawdę pięknych scen. Zdecydowanie była nalepszą postacią kobiecą. Teraz jej rola z prawie pierwszoplanowej spadła na wręcz trzecioplanową. Na dodatek, ignoruje oczywiste fakty i odznacza się brakiem charakteru, za który ją uwielbiałem. Szkoda.
Drugi zawód to Asami. Prawie jej nie ma. A kiedy jest to czuć od niej tylko nieporadność (osobiste odczucie) i smutek, skierowany głównie do Mako. Szkoda.

Avatar Wan w trybie supermocy.

#2. Fabuła.
Duchy. Osobiście, jeśli trochę odpuszczono sobie wszystkie zawirowania psychiki Korry to można by powiedzieć, że fabuła idealna. Teraz niestety trzeba powiedzieć, że wielokrotnie zostaje ona przerywana nieciekawymi perypetiami naszego Team Avatar, które rozpadło się. Nie ma już tak, że cały czas są razem. Mako pracuje w policji, Korra się szkoli. Bolin jest aktorem, a Asami stara się uratować firmę ojca. Sądzę, że z taką ilością wątków każde z nich powinno dostać osobny serial. Naprawdę, zostało to dość nieprzyjemnie upchane.
Same duchy są ciekawe. Fabuła opierająca się na duchach światła i ciemności jest majstersztykiem. W zestawieniu z podwójnym odcinkiem Avatara Wana, dają genialny efekt. Mroczny Avatar (połączenie Vaatu ~ duch ciemności ~ i Unalaq'a) jest ciekawy, zły, a walka mniędzy nim, a "super-"Korrą też jest dobra.
Fakt podrasowania Korry niekoniecznie wszystkim się podobał, ale sądzę, że to dobry zabieg. Rozmowa między nią i Tenzinem daje jej siły. W końcu każdy Avatar musiał mieć coś w sobie, żeby kontrolować żywioły. Oznacza to, że bycie władcą żywiołów nie wynika tylko z Raavy (duch światła), a też z psychiki.
A zakończenie daje duże możliwości. Jest nowym początkiem, bo Korra po stracie Raavy staje się ostatnim Avatarem, ale też pierwszym. Rozpoczyna nowy cykl reinkarnacji. (Czy tylko mi kojarzy się to z Doctorem Who?) I ciekawe jak twórcy wybrną z nowego świata gdzie ludzie i duchy żyją razem, a Avatar nie jest już mostem.
Streszczenie finału drugiej serii oddające zawarty w nim ładunek emocjonalny. Jest to duży ładunek związany również z zerwaniem połaczenia z poprzednimi wcieleniami.

Ok.
To na tyle.
Do napisania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...